środa, 30 września 2015

Rozdział III

14:29, 28 grudnia 2016, Oberstdorf

       Wrzawa na trybunach zaczynała wzbierać na sile. Z radością i zniecierpliwieniem czekali na głos komentatora, który miał popłynąć z głośników i wzniecić ogień nadziei w tysiącach ludzi. Nadziei, która trwałaby w ich sercach do ostatniego skoku dzisiejszych kwalifikacji, jutrzejszego konkursu i całego Turnieju.
       I w końcu ciepły głos rozpłynął się nad trybunami.
       Morze flag zaczęło burzliwie falować. Pierwszy przedskoczek zasiadał już na belce. Włożył narty w tory najazdowe i oddychając głęboko odepchnął się od belki. Zjeżdżając w dół rozbiegu towarzyszył mu szum wiatru, który prowadził go aż do momentu lądowania.
       Świat na trybunach oderwał się od rzeczywistości.
       Harmonijny doping zalewał powietrze swoją potęgą. Wydawałoby się, że świat zatrzymał się w czasie. Że istniało tylko tu i teraz.
       Śnieg skrzypiał pod nogami kibiców. Pogoda z każdą chwilą była coraz lepsza; wiatr zaczął sprzyjać, wdrapując się gwałtownie z zeskoku na bulę. 
       Idealnie.
       Na belce zasiadał już zawodnik z numerem siedem na plastronie. Zaciskjąc dłonie na belce startowej, skierował wzrok na gniazdo trenerskie. Flaga w rękach trenera delikatnie kołysała się w podmuchach wiatru. Niewielki skrawek materiału szeleszczał cicho, tak jakby nie chciał zakłócać swoim bytem umysłu zawodnika. Pomarańczowe światło okalające belkę od tyłu tak, jakby zatrzymało się na wieki, lśniło za skoczkiem przez kilka sekund.
       Po kilkunastu sekundach oczekiwania, zawodnik, na znak trenera, oderwał się od belki, sunąc z niesamowitą prędkością po rozbiegu. Im bliżej progu był, tym bardziej wiatr świszczał mu koło uszu. Szum wiatru mieszał się z okrzykami w dole. Wywoływał niesamowite uczucie, które rozchodziło się od serca, do każdej części ciała.
       Sto metrów...
       Im był dalej od belki, wydawało mu się, że oddala się jeszcze bardziej od progu. Że to wszystko, co dzieje się na dole, to tylko muzyka płynąca ze słuchawek.
       W końcu nastąpił ten moment. 
       Wibicie. 
       Pokonując próg, wyprostował się jak struna, napinając wszystkie mięśnie ciała. Oczy wlepił w zeskok, tak jakby próbował wyznaczyć sobie cel. Miejsce, gdzie wyląduje w chwale i radości.
       - Spieprzy - powiedział mężczyzna, jedzący jabłko. Po chwili oparł się o bandę, i pokierował wzrok w stronę zeskoku, gdzie frunął skoczek.
       Starszy mężczyzna, stojący kilka metrów za nim, prychnął cicho.
       Dwie sekundy lotu...
       Śnieg pokrywający zeskok zaskrzypiał. Ten cichy dźwięk zaniknął wśród niezgrabnej symfoni trąbek i chaotycznych okrzyków. Zawodnik,przejeżdżając obok band obwieszonych reklamami, zaczął powoli wyhamowywać. Kiedy już stanął, odpiął narty. Spuszczając gogle na szyję, spojrzał na tablicę wyników. Z grymasem na twarzy, pokręcił głową.
       Sto jedenaście i pół metra.
       Zaciskając usta w wąską linię, pomachał zażenowany do kamery, i niosąc narty w lewej ręce, podążył ku czerwonej bramce. Wydymając wargi, usiadł na zimnej ławce. Przetarł twarz dłońmi, po czym szybkim ruchem zerwał gogle z szyi. Po chwili sięgnął po zielono-czarny plecak, który leżał obok ławki. Wyjął z niego parę butów i powoli zaczął zmieniać obuwie.
       Nagle usłyszał nad uchem chrupanie. Jabłka dokładnie. 
       - Spieprzyłeś - powiedział mężczyzna, po czym znowu ugryzł jabłko.
       - No co ty nie powiesz - mruknął, niechętnie spoglądając na niechcianego towarzysza.
       - No widzisz, braciszku, jaki ze mnie prorok - powiedział, przy czym spojrzał na ślady po ugryzieniach na jabłku. Zatapiając zęby w owocu, przeniósł wzrok na młodszego brata. - Pamiętaj, Cene, że prawie wykorzystałeś już dzienny limit spieprzonych skoków na dziś. 
       - Że co? - wyprostował się, wkładając buty do nart do plecaka. Peter wzruszył tylko ramionami. - Czyli sugerujesz, że jeśli powiesz mi, że wykorzystałem już limit, to żeby ci się nie narażać, to skoczę rekord skoczni? - bardziej stwierdził niż zapytał. - Interesująca sugestia...
       - Czy ja ci coś sugeruję? - zapytał oburzony Peter, kładąc obie dłonie na piersi. - Ja ci tylko daję światło w tunelu. Chcę cię przygotować psychicznie do dzisiejszej porażki.
       - O mój złoty proroku, dziękuję ci za oświecenie mnie - burknął, po czym wstał zakładając plecak na jedno ramię. 
       - Czym byłoby twoje życie beze mnie? - powiedział niewyraźnie Peter, delektując się jabłkiem.
       - No właśnie, czym? - mruknął cicho Cene. - Ty się tak nie opychaj tym jabłkim, bo cię jeszcze Seppcio zdyskwalifikuje - dodał na odchodne, po czym przyspieszył kroku.
       Peter przewrócił oczami.
       Po chwili przeciągnął się i wyrzucił jabłko, a raczej to, co z niego zostało do kosza. Z uśmiechem na twarzy powędrował wzrokiem w stronę kibiców trzymających w ręku słoweńską flagę. Wciąż się uśmiecając wyciągnął telefon z kieszeni, aby zobaczyć godzinę. 14:40.
       Na chwilę zamknął oczy i zaczął kręcić szyją. 
       Nagle w dalszej części stadionu rozległ się przeraźliwy hałas. Natychmiast otworzył oczy i obrócił się w stronę wyjących syren. Ze zdziwieniem stwierdził, że wozy policyjne hamowały już na parkingu przed skocznią. 
       Nie zastanawiając się nad tym, ruszył żwawym krokiem w stronę wioski skoczków. Kiedy był już w połowie drogi zobaczył, że ludzie w czarnych skórzanych kurtkach coś niosą. Nosze. Nosze zakryte srebrną folią. Ciało na noszach. 
       Otworzył szerzej oczy ze zdumienia i natychmiast przyspieszył kroku. Musiał się dowiedzieć jak najszybciej, co tu jest grane. 
       Będąc już tylko kilka metrów od wioski, zorientował się, że stadion tak jakby ucichł. Pierwszy trening został przerwany na rzecz incydentu w wiosce. Nagle zatrzymał się w miejscu i obrócił głowę w kierunku skoczni. Patrząc na tę ogromną budowlę wkomponowaną w wzgórze pokryte śniegiem czuł żal, że COŚ się tu stało. Że tym czymś mogłoby być śmiercią. Że mogłoby się tu znaleźć martwe ludzkie ciało...
       Mrużąc oczy przełknął ślinę i zerknął kątem oka na miejsce incydentu - domku znajdującego się zaledwie czterdzieści metrów od niego. 
       Nagle nasunęło mu się jedno pytanie: kto znajdował się na noszach?
       Po chwili zza drzwi oznaczonych taśmą policyjną wyszedł wysoki mężczyzna niosący nartę... z zaschniętą... krwią. 
       Ze strachem w oczach poderwał się do biegu i po kilku sekundach znalazł się za drzwiami domku słoweńców. Dysząc ciężko nie z powodu zmęczenia, ale ze strachu, zamknął drzwi. Po około dziesięciu sekundach obrócił się twarzą do wnętrza pomieszczenia. W środku było kilka osób, ale nic nie widziałem. Wzrok miałem zamglony.
       Wpatrzony w podłogę szedł mozolnym krokiem w głąb pomieszczenia. Nagle poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Odwrócił głowę w stronę tego kogoś. Jurij. Jurij, który cieszył się tak, jakby właśnie wygrał zawody. Ten uśmiech go denerwował.
       - Co jest, chłopie? - zapytał głosem pełnym kpiny, radości i pewności siebie. - Czyżbyś to ty był mordercą?
       - Tak, zabiłem go jabłkiem. Ogryzgiem dokładnie - odpowiedział takim samym tonem jak Jurij. 
       - Tak myślałem. Pewnie mu tętnicę podciąłeś pestką, a potem zjadłeś ją - pokiwał głową z drwiną.
       Zdegustowany tą krótką rozmową usiadł na fotelu stojącym najbliżej.
       Czuł się winny. Widział wcześniej, jak ktoś w czarnym płaszczu wchodził do tego domku, a potem szybko wyszedł i zniknął. Wyczuwał w nim coś podejrzanego, ale... ale nie wiedział, że był tak jakby świadkiem morderstwa. Oparł łokcie na kolanach i ukrył twarz w dłoniach wciąż widząc przed oczami krew na narcie.


13 komentarzy:

  1. To jest genialne! =D
    Tło tak bardzo tu pasuje, mimo że strasznie oczy się od niego męczą.
    Kiedy następny?
    No i kto jest mordercą? I kto będzie kolejną ofiarą?
    Pozdrawiam
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy następny? Mam nadzieję, że postaram się go szybko zacząć i skończyć (tak! Zacząć! :( jeszcze wena mnie nie nawiedziła).
      Jeżeli chodzi o tło, to długo szukałam idealnego do tego opowiadania, i szczerze się cieszę, że trafiłam :).
      Pytanie: kto będzie kolejną ofiarą jest dobre, ponieważ słusznie się domyśliłaś, że będzie KTOŚ jeszcze. Ostrzegam: w mojej głowie jest iście diabelski plan Rzezi rozłożony na kilkadziesiąt rozdziałów.
      Pozdrawiam, i dziękuję za komentarz i przeczytanie

      Usuń
  2. O jej, ale nam się sprawa komplikuje :/
    Pero świadkiem? Tuż przed TSC? To może negatywnie wpłynąć na jego wyniki (odpukać!).
    Ależ jestem ciekawa dalszego rozwoju sytuacji ^^ Czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję za komentarz ;).
      Oczywiście sprawa musiała się skomplikować, bo jakże by inaczej... Bo niby jak JA bym miała sobie życie ułatwiać? Lepiej wrzeszczeć na laptopa o to, że nie potrafię tego dalej pisać :/
      Następny rozdział myślę, że niedługo skończę.
      Pozdrawiam :) :3

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Już niedługo ;)
      Zostały mi tylko poprawki tekstu :)

      Usuń
  4. Hej :)
    Jako, że czytasz moje ammannowe wypociny to stwierdziłam, że się pojawię u Ciebie i zobaczę co tu piszesz.
    I, matulu! Po pierwsze fabuła z kosmosu (nie ma to źle brzmieć :D), jeszcze na coś takiego nigdy nie trafiłam. Po drugie wciąga jak cholera. Czekam na kolejny, informuj mnie koniecznie :D :)
    Buziaki i zapraszam na piątkę do mnie, a jutro na szóstkę :D :*
    [tajemnice-ammannow.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej, hej, hej, hej :)
      Dziękuję za ten komentarz! Czy ja wiem, czy to fabuła "z kosmosu"? Nie wydaje mi się, aby to opowiadanie było jakieś specjalne czy coś... Ale skoro tak mówisz, to oznacza, że jednak nie jestem kompletnym beztalenciem (chociaż jestem).
      Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję :3
      P.S.Ammanowe "WYPOCINY"?! Przecież piszesz świetnie, lepiej niż ja!!!

      Usuń
    2. Nie jesteś beztalenciem, nawet nie waż się tak pisać o sobie! :) (Bo cię znajdę i inaczej to załatwimy :D)
      Ostatnio to są straszne wypociny, oj uwierz. :/

      Usuń
  5. Mnie tam się podoba. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Zapraszam do siebie na http://ksiezniczka-na-lodzie.blogspot.com/
    Mam nadzieję, że zajrzysz i Ci się spodoba. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba :)
      P.S.Zajrzę ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Zakochałam się!
    Czekam z niecierpliwością na następny

    OdpowiedzUsuń